Zlot... czarownic

W sobotę niektórzy szczęściarze bawili się na Zlocie , na który ja nie mogłam pojechać (chlip!). Zostałam jednak zaproszona na spotkanie, które całkowicie wynagrodziło mi nieobecność w Warszawie. Dawno się tak nie naśmiałam, naśpiewałam, natańczyłam, jednym słowem: zabawiłam się na maksa!

Mogę się już pochwalić nad czym spędziłam ostatnio pracowicie czas. Najpierw zostałam poproszona o zrobienie transparentu:


Nie mogłam się też oprzeć i przygotowałam odpowiednią dokumentację:


Dyplomy i instrukcje pełne dobrych rad dla przyszłej Małżonki zostały opakowane w teczkę:



Nie mogło zabraknąć również tortu. Mój papierowy powstał jako alternatywa dla kieszonkowców Agnieszki, jestem po prostu zachwycona jej pudełkami, ale nie chciałam powielać nieswoich pomysłów.
Do ozdobienia pudełka użyłam własnoręcznie zrobionych kwiatów (w tym róży zrobionej wg kursu Sasilli) i rewelacyjnych, dziewczęcych papierów Ulica Ptasia oraz MME .



Tort składa się z 6 kawałków, każdy kawałek to wyjmowane pudełeczko do którego można schować różne drobiazgi, słodycze, pieniądze lub życzenia:


I tak na przykład: coś na wieczór we dwoje i na noc poślubną:


Coś dla odprężenia i na poprawę humoru:


Skarpetki dla przyszłego potomka i na szczęście - kupon Lotto:


Komplecik wyglądał tak:


Wszystkim, którzy wytrzymali tą ilość zdjęć serdecznie dziękuję :)
I oczywiście dziękuję serdecznie przyszłej Pannie Młodej za ugoszczenie nas w domu, Świadkowej za przygotowanie zabawy i wciągnięcie mnie w te przygotowania, koleżance Agi (wstyd, ale oczywiście nie pamiętam imienia) z którą wspominałam lata młodości, wszystkim obecnym dziewczynom za cudowne towarzystwo i oczywiście Bobowi Budowniczemu za układ taneczny :)