Na początek zalterowany zegarek (a raczej to co z niego zostało) na wyzwanie SP: broszka "Prawie jak Sutasz" - niemiłosiernie krzywa, ale za to robiona z sercem :) Na moje usprawiedliwienie dodam, że to moje pierwsze spotkanie z tą techniką, a w dodatku nie dostałam porządnych sznureczków i zszywanie tych to był prawdziwy koszmar.
A po drugie coś z czego jestem
bardzo zadowolona: truskawkowa tasiemka:
woow! wyszła mega ciekawie ! :)
OdpowiedzUsuńBroszka - cudo! Założę się, że kosztowała mnóstwo pracy!
OdpowiedzUsuńA skąd się bierze takie tasiemki? Malowałaś ją ręcznie czy jest kupna?
Aleś mnie zmyliła, szybcikiem przebiegałam wzrokiem po postach w czytniku i nie skojarzyłam, że to Twój blog!:-) świetna sprawa, sutasz nowoczesny:-)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarze. Oliko - pracy było na jeden wieczór, ale podejrzewam, że przy porządnych sznureczkach byłoby łatwiej. Tasiemka jest ozdabiana przeze mnie - truskawkowy stempelek wycięty z gumki do mazania, a reszta domalowana małym pędzelkiem , całość przy użyciu farb akrylowych. Po przeprasowaniu nie powinno się sprać, ale jeszcze nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńHoho! Rewelacja! Powinnaś sprzedawać takie =)
OdpowiedzUsuńNo i znów mnie rozwaliłaś dokumentnie (mam na myśli nie tylko ten wpis, ale kilka ostatnich, których dotąd nie oglądałam) - robisz najlepsze kartki, jakie kiedykolwiek widziałam. Ta dla Taty, to mistrzostwo. Broszka jest świetna! Uwielbiam motyw mechanizmu zegarkowego, a z koralikami wygląda doskonale i oryginalnie.
OdpowiedzUsuńniesamowita broszka!!!
OdpowiedzUsuńHmmm myślałam o ogłoszeniu candy z okazji wiosny =))
OdpowiedzUsuńPomarańczowo-owsianych to sama bym pewnie posmakowała ;)
A jeśli chodzi o wymianę, to ja jak najbardziej =)