Jeszcze do końca stycznia na blogu Craftypantek trwa apteczne scrapowanie codziennością. Pokazywałam już kilka prac na to wyzwanie (tutaj), a w miniony weekend powstała jeszcze jedna (w końcu udało mi się dorwać dysk po lekach mojego Małżonka).
Po długich zmaganiach z opornym materiałem i po zużyciu prawie całej tuby białej akrylówki powstał Amonit.
Amonity, amonitowate (Ammonoidea) – podgromada wymarłych głowonogów (Cephalopoda), przeważnie o symetrycznej, płaskospiralnej skorupie. Nieliczne rodzaje miały nietypowe kształty, np. prostej muszli, spirali zwiniętej w pionie, spirali o niestykających się skrętach. Takie formy, nazywane heteromorfami, występowały głównie na początku rozwoju amonitowatych (dewon wczesny i środkowy) oraz w kredzie. Amonitowate stanowią ważne skamieniałości przewodnie, pozwalające określić wiek skał osadowych, w których są spotykane. Występują w skałach pochodzenia morskiego z okresu od dewonu do końca kredy. Przodkami amonitowatych były łodzikowate (baktryty). (źródło)
Inspirację zawdzięczam moim Rodzicom, którzy na wycieczki zabierali ze sobą młotki, żeby szukać skamieniałości, a na pisankach wydrapywali trylobity.
Oczywiście jest to moja (zapewne dość luźna) interpretacja.
Jako bazę wykorzystałam pudełko po czekoladkach oklejone gazetami, również gazetami częściowo okleiłam dysk pełniący rolę muszli i ciało (o ile tak to można nazwać) zrobione z folii aluminiowej. Całość, jak już wcześniej wspominałam, pomalowałam farbami akrylowymi.
Dodałam jeszcze trochę kaszy manny, tuszu pigmentowego, kilka kamyków i gotowe.
Tak wygląda z bliska:
Kilka dobrych rad:
- gazety nie chcą się kleić do folii aluminiowej, zastanówcie się dwa razy zanim ją wykorzystacie , chyba że macie dużo czasu i masę cierpliwości,
- fajny efekt daje wymieszanie farby z kaszą manną ,
- żeby uzyskać kryjący efekt na gazetach z kolorowymi reklamami trzeba położyć 2-3 warstwy farby, przygotujcie więc sobie dużą tubę ;)
Hahaha, no czego jak czego, ale craftowego amonita jeszcze nie widziałam :D Gratuluję pomysłowości i wytrwałości! A pisanki z trylobitami mnie rozśmieszyły niesamowicie :)
OdpowiedzUsuńZagląda człowiek na Twojego bloga w poniedziałkowy poranek i od razu się budzi... niesamowite dzieło zmajstrowałaś!
OdpowiedzUsuńWymieszanie kaszy z farbą... bardzo ciekawe, lubię takie eksperymenta. Zapisuję do wypróbowania.
No i trylobity na pisankach... jak już wspomniała Przedpisząca, nie można się nie uśmiechnąć na taki pomysł :D
ja bym chętnie taka pisankę zobaczyła:-) Amonit jest czaderski po prostu!
OdpowiedzUsuńAmonit świetny!
OdpowiedzUsuńSama mam do nich sentyment...:-)
Jeśli chodzi o oklejanie folii, korzytałam kiedyś z kursu HoA i oklejałam chusteczkami higienicznymi przy użyciu kleju zrobionego z mąki (łyżka mąki + filiżanka wody -> zagotowane).
Robiłam ptaszory http://kulczysko.blogspot.com/2010/10/ptaszki-i-nalesnikowe-stwory.html
Efekt fajny, chusteczki się kleją:-) z tym ze trudniej osiągnąć efekt takiego gładkiego obłego głowonowego ciałka:-) Chociaż... przy odpowiedniej ilości chusteczek:-))
PS. Ja tez chciałabym zobaczyć pisanke:-)
Rozbroiłaś mnie totalnie! Amonit, dobre! :D
OdpowiedzUsuńCo do farby, do takich prac polecam używać zwykłej, białej akrylówki do wnętrz :) Wychodzi dużo taniej :)
niesamowity jest! podziwiam wytrwałość!
OdpowiedzUsuńCalkiem fajnie to sobie wymyslilas.
OdpowiedzUsuńzapraszam na moja strone:
http://van-gugi.blogspot.com/