2 listopada 2010

Pudełeczko zwrotne

W poprzednim poście pisałam o wymianie z Tores.
Dzisiaj w końcu nadszedł wielki dzień (tzn. Dzień w Którym Poczta Jest Otwarta) i dzięki niezwykłej uprzejmości czcigodnego Małżonka (który wziął Szkraba i powędrował po Paczkę Która Czekała Od Piątku) dotarła do mnie przesyłka. Kiedy drżącymi ze zniecierpliwienia rękami rozdarłam kopertę (a ta jak na złość nie chciała dać się rozedrzeć, małpa jedna) moim oczom ukazało się takie oto, bardzo kobiece i eleganckie Maleństwo:


A kiedy podniosłam je i poczułam jego ciężar, moje serce zadrżało z radości przeczuwając, jakże cudowna może być zawartość pudełka. Otworzyłam je i zobaczyła prawdziwe skarby:


Dzięki uprzejmości Tores zostałam zaopatrzona w trochę żelastwa i zegarek (taki prawdziwy, nakręcany), który przeszedł już... jakby to powiedzieć... "metamorfozę" i z zegarka stał się kupą żelastwa :) Generalnie moja radość jest głęboka i szczera, chodzę z zębami na wierzchu i śmieję się sama do siebie. Tak na mnie ostatnio działają zegarki :)

A tak jeszcze a propos zegarków, to Szwagier ostatnio stwierdził, że boi się swój przy mnie zdjąć. Nie wiem czemu. Przecież bym tylko kilka kółeczek wykręciła, na pewno i tak nie są do niczego potrzebne...

2 komentarze:

  1. Faktycznie bardzo kobiece pudełko:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak...takie kółeczka ja też chętnie bym powykręcała. Nawet, jeśli są potrzebne, to i tak wszyscy mają "godzinę" w telefonach...
    a co:0

    OdpowiedzUsuń